poszła. Święta robotnica!<br>- No, niektórzy jeszcze pracują - skomentował z przekąsem Zygmunt.<br>- Wstała, wstała, choć już myślałam, że nie wstanie. To było jak zmartwychwstanie, mówię ci. Po tym wszystkim... Łazarka-Małgorzałka - zachichotała.<br>- A co, "Juma"? - zapytał znudzony.<br>- Jaka tam "Juma"! - żachnęła się Trawka. - Impra w limuzynie!<br>Zygmuntowi jakby ktoś wlał do kiszek kubek gorącej wody. Poczuł lekkie drżenie. Powolne przejaśnienie myśli. A Trawka dalej:<br>- Stoimy na przystanku, tam przy ROK-u, deszcz jak jasna cholera, zero autobusu, a tu podjeżdża limuzyna, ech, klasa, podchodzi dwóch eleganckich i zaprasza do środka. Małgorzałka, że nie, ja, że tak. Oni, że tak. Małgorzałka, że nie