uchem szefa<br>tkwiło pióro tak długie, jak jego wskazujący palec. Osiełkowi zdawało<br>się, że stalówka przebija mu serce na wylot i brudny, trujący atrament<br>rozpływa się po wszystkich arteriach.<br> - A, to pan? - mówił trującym głosem główny policjant. - Proszę,<br>niech pan siada - nie! Raczej niech pan stoi, zbadamy pana.<br> Łysa główka kiwa się szybko; gazowe światło rozlewa się na niej jak<br>piperment.<br> - Nazwisko?<br> - Porfirion Osiełek false Hilarion Gaff.<br> - Aha... false... śliczne nazwisko.<br> - Ależ, panie szefie!<br> - Proszę się nie tłumaczyć, jestem sangwiniczny.<br> - Ależ, panie szefie, ja się tak nazywam od urodzenia.<br> - Tym gorzej dla pana, jesteś pan sfałszowany w łonie matki.<br>Sekretarzu, pisać!<br> Dopiero