mogłem się zatrzymać na ulicy właściwej, trafiałem do nie znanych mi mieszkań, gdzie krępowano mnie sznurówkami z gorsetów, nazywając przy tym małą zieloną żabką i pimpulciem, uwalniałem się z tych jasyrów, aby dostać się znów pod władzę Siły, która od domu mnie odciągała, posługując się najprzeróżniejszymi metodami, na przykład Palcem kiwającym na mnie, który zawsze dwa metry przede mną w powietrzu płynął, choćbym biegł jak najszybciej. Zwodziło mnie, zwodziło... Na przedmieściu się nawet znalazłem, gdzie wzięto mnie za dolarowego cudzoziemca i uhonorowano pokazem folklorystycznym, trojka pędziła po jezdni wysypanej solą, a na saniach Sarmata stał ogromny szyjąc z łuku do wilków