Świat cały zdaje się dybać na jego swoistość, niezależność, oryginalność. Zarówno ideologie, jak obyczaje czy instytucje napastują go swoimi żądaniami. Miłość bliźniego, prawda naukowa, sprawiedliwość społeczna, estetyczna kontemplacja nawet... jawią mu się niczym natarczywi kaznodzieje, co wymuszają rezygnację ze swobody artysty. Przepisy towarzyskie, reguły zachowań nawet normy przystosowania odczuwa jako kłamliwe, absurdalne. Kiedy tylko może, prowokuje otoczenie dziecinnymi nieraz kaprysami (bynajmniej nie przecząc, że postępuje dziecinnie). Kawiarnię, salon, dom wydawniczy, nie mówiąc już o szkole, urzędzie czy kościele, słowem wszystko, co symbolizuje formalne lub nieformalne więzi społeczne, uważa - przynajmniej w pierwszym odruchu - za miejsca psychomachii... jeżeli nie duchowego terroru. Gotów jest