przewracając go. Zdławiony okrzyk przeszedł w charkot. Upadając na klepisko, strażnik puścił włócznię. Uderzenie oszołomiło na chwilę i jego, i Dorona. Liść oprzytomniał pierwszy, prawą ręką wyciągnął z pochwy nóż, lewą chwycił przybocznego za gardło. Pchnął. Przez chwilę jakby tulił drgające w przedśmiertnych skurczach ciało, potem ułożył martwego żołnierza na klepisku.<br>Doron poderwał się, nasłuchując. Cisza. Chyba nikt nie słyszał walki. Czy strażnik komuś powiedział, że idzie na obchód? Jeśli tak, to zaczną go szukać. Zresztą ktoś tu może przyjść w każdej chwili.<br>Dźwignął ciało żołnierza, wniósł je po drabinie na górę, cisnął na worki mąki. Sam zeskoczył na dół, ściągniętą