oni cichutko zagarną kuferek ze skarbem i uciekną. Stało się inaczej. Przy forsowaniu zawiasów narobili hałasu, obudzili gospodynię. Wyrwana ze snu kobieta zaczęła przeraźliwie krzyczeć: - Jezu Maryja, bandyty! Bandyty, nie zabijajcie!<br><q>- Gdzie skarb dziedzica, gadaj, bo w łeb!</> - postraszyli, ale podobno nie mieli zamiaru robić jej krzywdy. Oczekiwali, że przestraszona kobiecina od razu wskaże, gdzie trzyma skarb. Ale kobieta krzyczała coraz głośniej, wzywała pomocy, trzeba było ją uciszyć...<br>Upadła na sofę już po pierwszym ciosie metalową łyżką. Z sekcji zwłok wynikało, że nie poprzestali na jednym uderzeniu. Kiedy kobieta ucichła, zaczęli plądrować dom.<br><q>- Jest!</> - krzyknął triumfalnie Andrzej M., wyjmując z okutego