Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zmarzniętych, przerażonych ludzi. Po bokach wznosiły się wysokie zwały śniegu.

W bocznej alei klęczał na ziemi starszy, siwy pan w złotych okularach i bandażował komuś głowę. Obok, żółta jak lalka z wosku, leżała dziewczynka o jasnych, prawie białych warkoczykach i brwiach...

- Doktorze, prędzejl Błagam! Doktorze! - zawołała pomarszczona, zsiniała z zimna kobiecina szarpiąc doktora za ramię. Ale doktor, niewzruszony i opanowany, odsunął jej rękę i kończył nakładanie opatrunku.

Dotarliśmy wreszcie do przeciwległej części parku. Brama i tutaj była zamknięta na wielki żelazny zamek, a ponadto związana ciężkim łańcuchem, z którego zwisała potężna kłódka. O wyłamaniu jej nie można było marzyć. Poszliśmy więc
zmarzniętych, przerażonych ludzi. Po bokach wznosiły się wysokie zwały śniegu.<br><br>W bocznej alei klęczał na ziemi starszy, siwy pan w złotych okularach i bandażował komuś głowę. Obok, żółta jak lalka z wosku, leżała dziewczynka o jasnych, prawie białych warkoczykach i brwiach...<br><br>- Doktorze, prędzejl Błagam! Doktorze! - zawołała pomarszczona, zsiniała z zimna kobiecina szarpiąc doktora za ramię. Ale doktor, niewzruszony i opanowany, odsunął jej rękę i kończył nakładanie opatrunku.<br><br>Dotarliśmy wreszcie do przeciwległej części parku. Brama i tutaj była zamknięta na wielki żelazny zamek, a ponadto związana ciężkim łańcuchem, z którego zwisała potężna kłódka. O wyłamaniu jej nie można było marzyć. Poszliśmy więc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego