Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
wyjadą. Czekali na oficjalne skierowanie. Surma, zmęczony bezczynnością i niewiedzą, kilkakroć jeździł do powiatu do zarządu PNZu. Najmował furmankę, prosił się, żeby go podwieźć. Taki pan, co rozkazywał i ludzi karcił. Ano, jakże się to obróciło na korzyść jednym, na wstyd drugim. Widać źle trafiał, bo ani razu nie zastał, kogo trzeba. Albo ów człowiek wyjechał, albo nie można przeszkadzać, szczególnie ważna konferencja. Surma wracał ponury, zgaszony.

Gnębił go los koni. Chyba mocniej niż własny. Każdy miał wprawdzie właściciela, ale spichrz wciąż pozostawał zamknięty na olbrzymią kłódę i na zamek. Krył resztki dziedzicowego dobra, owies. Nowego nie ma czym młócić, młockarnia
wyjadą. Czekali na oficjalne skierowanie. Surma, zmęczony bezczynnością i niewiedzą, kilkakroć jeździł do powiatu do zarządu PNZu. Najmował furmankę, prosił się, żeby go podwieźć. Taki pan, co rozkazywał i ludzi karcił. Ano, jakże się to obróciło na korzyść jednym, na wstyd drugim. Widać źle trafiał, bo ani razu nie zastał, kogo trzeba. Albo ów człowiek wyjechał, albo nie można przeszkadzać, szczególnie ważna konferencja. Surma wracał ponury, zgaszony.<br><br> Gnębił go los koni. Chyba mocniej niż własny. Każdy miał wprawdzie właściciela, ale spichrz wciąż pozostawał zamknięty na olbrzymią kłódę i na zamek. Krył resztki dziedzicowego dobra, owies. Nowego nie ma czym młócić, młockarnia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego