ale w tych sytuacjach była jeszcze jedna współzależność, bardziej dotkliwie dotycząca ciebie niż mnie. Ja spotkałem się tego wieczoru z tą poprzednią, a ty, nie wiedząc nawet o tym, byłeś, przynajmniej z wyglądu, wariantem poprzedniego. Poza tym tak się jakoś złożyło, że niedługo stałeś się poprzednim, tak jak ja. Kolejna koincydencja, współzależność czy może równoległość naszych losów. Można by tak chyba w nieskończoność, bo tam, jak zapewne wiesz, spotykają się proste równoległe. Tak mnie przynajmniej uczono w szkole.<br>Ale to nie koniec. Wspominałem już, że to był wieczór w rytmie ostrego rockowego kawałka w stylu Nirvany albo Pearl Jam, coś jak