synek leśniczego, wyszli na dwór bez opieki. - Nagle ktoś krzyknął, że Nikola leży w kojcu dla psów. Pobiegłam, dziewczynka była przytomna, mówiła, że boli ją rączka. Wzięliśmy ją do domu i wezwaliśmy pogotowie - opowiada pani Anna, żona leśniczego.<br><br><tit>Jak to się stało</><br><br>Kobieta nie wie, jak Nikola znalazła się w kojcu dla psów. - Nie była w stanie otworzyć zacinającej się furtki. Może przeszła przez ogrodzenie lub otwór w dolnej części furtki? - zastanawia się. Zapewnia, że pięcioletnie kundle: Demon i Dragon nigdy nie okazywały agresji. - Teraz najlepiej, żeby je uśpiono - mówi wstrząśnięta właścicielka. Jej mąż, chrzestny Nikoli, z powodu nadciśnienia trafił wczoraj