kiedy zaczęła mówić o obrazie Breughla De Val van Ikarus, inżynier wypił resztę kawy i gwałtownie stuknął filiżanką. Dwoista to była gra ze strony Basi, mnie się przedstawiając, rozgrywkę z mężem przeprowadzała; nie miałem pewności, czy jest to podkreślenie autonomiczności własnej wobec inżyniera, rewanż za jego chód zdrowy, czy też kokietowanie przystojniaka umiłowanego, nadrabianie braku łydki gadką finezyjną, czy też może jedno i drugie. Komplementując tę naiwnie wyrafinowaną prowincjuszkę "rzadko się spotyka taką znajomość sztuki", zakrztusiłem się na ostatnim słowie, i już to samo świadczy, że ja, szuler zawodowy, poruszony byłem dogłębnie; przecież Sucha Nóżka mogła być wampirem vel wampyrem! Trzeba