i wyskoczył za burtę. Pozostałe wierzchowce też rżały i ciskały się, prom dygotał od uderzeń kopyt.<br>- Trzymajcie konie! - krzyknął wampir. - Trzy...<br> Urwał nagle, upadł plecami na burtę, usiadł, pochylił głowę. Z piersi sterczała mu czarnopióra strzała. <br>Milva też to zobaczyła. Wrzasnęła wściekle, sięgnęła po łuk, wysypała pod nogi brzechwy z kołczana. I zaczęła szyć. Szybko. Strzałą po strzale. Ani jedna nie chybiła celu.<br> Na brzegu zakotłowało się, Nilfgaardczycy cofnęli się w las, zostawiając w trzcinach zabitych i wyjących rannych. Ukryci w gąszczu, strzelali nadal, ale groty już ledwo donosiły, wartki prąd niósł prom w stronę środka rzeki. Odległość była za duża