kiedy wchodziliśmy w ten las, rozbrzmiewający głosami zwierząt i ptaków, spostrzegłem je nagle: mimo egzotycznego stroju, mimo kwefów przysłaniających wpółprzezroczyście niemal całą twarz, wydawały mi się znajome, musiałem je już gdzieś kiedyś widzieć, bo znałem te czoła, i brwi, te oczy i nosy, choć w każdym z nich tkwił drogocenny kolczyk z perłą,<br>ale nie zdążyłem się nad tym zastanowić, bo naraz odsłonił się przede mną zachwycający obraz: ogromny czarny goryl siedzący na pniu, przyzwalający łaskawie nieco mniejszej od siebie samicy iskać swój wielki kudłaty łeb i w dowód wdzięczności wymierzający jej czule mocne klapsy w gęsto owłosione pośladki, co przyjmowała