miał na sobie jakiś dziwny garnitur. Za krótkie rękawy i nogawki, drapał się, bo go wszędzie cisnęło. Nie pomogło to w miłej rozmowie, żadne z nich prawie nie zwracało uwagi na to, co mówi drugie. No i po dwóch kwadransach rozstali się bez żalu.<br>- Nawet nie pamiętam, jak wyglądał - skwitowała koleżanka. <br>- Może się wygłupiał?<br>Drugi pan był przystojny, dobrze ubrany i miły. Ich serca już zalewało ciepło, ale okazało się, że Ryśka musiałaby wyprowadzić się do niego, do Warszawy. Spełnienie tego warunku, z powodów osobistych i zawodowych, okazało się niemożliwe. <br>- Ale szkoda - skomentowała. <br>- Dał mi jednak telefon, gdybym zmieniła zdanie. Kurczę