Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 12(32)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
chwilę ocknę się czując czyjś dźgający mnie w bok łokieć. Byłam zadowolona z siebie: z Markiem układało mi się doskonale, całkiem pokaźna sumka grzała miejsce na moim koncie bankowym, a zupa kapuściana świetnie działała na moje nieco zbyt okrągłe kształty.
Pierwszą osobą, jaką spotkałam w biurze, była Monika, dawno niewidziana koleżanka z ogólniaka. Jak zawsze uśmiechnięta i elegancka. Myślałam, że się przesłyszałam, gdy powiedziała, że będzie kierowała jednym z działów w mojej firmie. Właściwie mogłabym sobie pomyśleć: "Świetnie, że jej się udało", a może nawet kulturalnie, z uśmiechem pogratulować. Ja jednak czułam zazdrość. Palącą zazdrość! Jeszcze przed chwilą cieszyłam się, że
chwilę ocknę się czując czyjś dźgający mnie w bok łokieć. Byłam zadowolona z siebie: z Markiem układało mi się doskonale, całkiem pokaźna sumka grzała miejsce na moim koncie bankowym, a zupa kapuściana świetnie działała na moje nieco zbyt okrągłe kształty.<br>Pierwszą osobą, jaką spotkałam w biurze, była Monika, dawno niewidziana koleżanka z ogólniaka. Jak zawsze uśmiechnięta i elegancka. Myślałam, że się przesłyszałam, gdy powiedziała, że będzie kierowała jednym z działów w mojej firmie. Właściwie mogłabym sobie pomyśleć: "Świetnie, że jej się udało", a może nawet kulturalnie, z uśmiechem pogratulować. Ja jednak czułam zazdrość. Palącą zazdrość! Jeszcze przed chwilą cieszyłam się, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego