Typ tekstu: Książka
Autor: Myśliwski Wiesław
Tytuł: Widnokrąg
Rok: 1996
pod wieczór po mleko do Łabędów. Ale nikt jej nie
mógł nic zarzucić, nawet największe plotkary. Dopiero Fredek.
Rzuciliśmy się jak jeden do Fredka. Mów, Fredziu. No, prędzej. A ten,
czekajta, siądziemy. A gdy siedliśmy, rozkazał, krów mi tylko pilnować.
Wyciągnął bibułkę, skręcił, zaciągnął się i zaczął wydmuchiwać z siebie
kółka. Prosiliśmy go, a ogromnie lubił, żeby go prosić, no, mów
Fredziu.
A więc poszedł w południe przekąpać się na zakręt. Nikogo nie było.
Ale słyszy, gdzieś dalej jakby ktoś się bluzgał. Podkradł się, przywarł
za krzakiem i oczom nie wierzy. Na środku rzeki, na płyciźnie,
fryzjerowa goła. Jezu, chłopaki, jakie
pod wieczór po mleko do Łabędów. Ale nikt jej nie<br>mógł nic zarzucić, nawet największe plotkary. Dopiero Fredek.<br> Rzuciliśmy się jak jeden do Fredka. Mów, Fredziu. No, prędzej. A ten,<br>czekajta, siądziemy. A gdy siedliśmy, rozkazał, krów mi tylko pilnować.<br>Wyciągnął bibułkę, skręcił, zaciągnął się i zaczął wydmuchiwać z siebie<br>kółka. Prosiliśmy go, a ogromnie lubił, żeby go prosić, no, mów<br>Fredziu.<br> A więc poszedł w południe przekąpać się na zakręt. Nikogo nie było.<br>Ale słyszy, gdzieś dalej jakby ktoś się bluzgał. Podkradł się, przywarł<br>za krzakiem i oczom nie wierzy. Na środku rzeki, na płyciźnie,<br>fryzjerowa goła. Jezu, chłopaki, jakie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego