Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
się już
mocno zmęczony, i mówiłem nie patrząc na niego.
- Bo jak raz zaczniesz zbliżać się do siebie samego...
Co za niebywałe przeżycie!...
To jest w tym zbyt wiele szczęścia z pokonywania...
- Siebie? - wtrącił ironicznie markiz.
- Boże broń!
Ciemności.
Zamilkliśmy obaj.
Za oknem zerwał się wiatr, wzbił tumany węglowego pyłu, kołysał
jesionem.
Zakurzył nam cały widok.
- A tobie się to udało? - spytał po chwili mój towarzysz.
- Skąd takie mniemanie! - odparłem patrząc na kłębiący się pył.

- Oczywiście, że mi się nie udało... - powiedziałem odwracając
się plecami do okna - skoro nadal tu pokutuję z tobą... -
uśmiechnąłem się.
- Ale przynajmniej zaczynam domyślać się, o
się już<br>mocno zmęczony, i mówiłem nie patrząc na niego.<br> - Bo jak raz zaczniesz zbliżać się do siebie samego...<br> Co za niebywałe przeżycie!...<br> To jest w tym zbyt wiele szczęścia z pokonywania...<br> - Siebie? - wtrącił ironicznie markiz.<br> - Boże broń!<br> Ciemności.<br> Zamilkliśmy obaj.<br> Za oknem zerwał się wiatr, wzbił tumany węglowego pyłu, kołysał<br>jesionem.<br> Zakurzył nam cały widok.<br> - A tobie się to udało? - spytał po chwili mój towarzysz.<br> - Skąd takie mniemanie! - odparłem patrząc na kłębiący się pył.<br> &lt;page nr=173&gt;<br> - Oczywiście, że mi się nie udało... - powiedziałem odwracając<br>się plecami do okna - skoro nadal tu pokutuję z tobą... -<br>uśmiechnąłem się.<br> - Ale przynajmniej zaczynam domyślać się, o
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego