i pili. Pili i zaciągali. Im więcej pili, tym bardziej zaciągali. Wreszcie jeden z drugim za nic słowa nie mógł dokończyć, tylko zaciągnął, zaciągnął, aż już nie mógł, przerwał, wypił kieliszeczek i szepnąwszy cichutko: - Ta joj! - padł na kanapę Frau Gebauer pogrążając się w niepamięci.<br><br>I choć grzmiały orzeźwiająco Paradenmarsche, kołysały walce, podrywały do nowych uciech radosne polki, coraz więcej gości opuszczało stanowiska, a na kanapie było coraz ciaśniej. Leżeli malowniczo poeci w wielobarwnych krawatach, usypiali Białorusini, przykrywszy rumiane policzki rozczapierzonymi brodami, chrapał godnie redaktor "Dwutygodnika Dolnośląskiego", tuląc do siebie zerwaną firankę. Koleżanki ciotki Haliny układały starannie na kanapie swoich umęczonych