doradcy matrymonialnego, jeszcze inny zajmie się określeniem optymalnej drogi zawodowej kogoś, kto jest na razie płodem w łonie swej matki. Trochę jak w "Nowym wspaniałym świecie" Huxleya, z tą różnicą, że chodziłoby tu nie o kształtowanie nowych ras, ale raczej o selekcję. Pisząc "Summę technologiae" nie zajmowałem się w ogóle komercjalno-socjalnym, by tak rzec, wycinkiem swoich prognoz. Tymczasem pojawia się tu gigantyczny kompleks problemów, z którymi trudno się uporać. Chcę na koniec uprzedzić zarzuty tych, którzy - jak przed laty Kołakowski w recenzji z "Summy" - widzą we mnie ideologa technokracji. Ja tylko referuję to, co nadciąga. Nie oskarża się synoptyka, który