Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
twarz: żywa karykatura wściekłości, żalu, desperacji. Chyba płakał. Strzelając, wykrzykiwał coś. Potem potknął się i przewrócił.
Idiota! Idiota, idiota, idiota, powtarzał sobie Hunt. Sam podszedłem wariatowi pod lufę. Wskazał mi miejsce, czas - a ja grzecznie ustawiłem się na strzelnicy.
Odczekali jeszcze dziesięć minut, ale gdy na górze wciąż panowała cisza (konający AGENT1 także niczego nie słyszał), Nicholas zaczął się wspinać. Z jedną dłonią i zdradzieckim kudzu jako jedyną pomocą we wspinaczce - pokonanie tych dwóch metrów zabrało mu kolejnych pięć minut. Gdyby nie Baryshnikov, nie wydostałby się w ogóle.
Przeszedłszy w końcu przez balustradę, rozejrzał się za Qurantem. Leżał on dokładnie tam
twarz: żywa karykatura wściekłości, żalu, desperacji. Chyba płakał. Strzelając, wykrzykiwał coś. Potem potknął się i przewrócił. <br>Idiota! Idiota, idiota, idiota, powtarzał sobie Hunt. Sam podszedłem wariatowi pod lufę. Wskazał mi miejsce, czas - a ja grzecznie ustawiłem się na strzelnicy. <br>Odczekali jeszcze dziesięć minut, ale gdy na górze wciąż panowała cisza (konający AGENT1 także niczego nie słyszał), Nicholas zaczął się wspinać. Z jedną dłonią i zdradzieckim &lt;orig&gt;kudzu&lt;/&gt; jako jedyną pomocą we wspinaczce - pokonanie tych dwóch metrów zabrało mu kolejnych pięć minut. Gdyby nie Baryshnikov, nie wydostałby się w ogóle.<br>Przeszedłszy w końcu przez balustradę, rozejrzał się za Qurantem. Leżał on dokładnie tam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego