Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
linię, na której, gdzieś bliżej lub dalej, kołyszą się "Nord", Myszołów i ja.

Czterdziesty piąty dzień w oceanie. Witaj, słońce! Mam nadzieję, że tym razem nie opuścisz już nas do końca podróży. Nie ma wątpliwości, że dobijamy do mety. Wczorajszy samolot wskazał nam drogę do domu. Nocne namiary kieszonkowym namiernikiem, konającym od wilgoci, potwierdzają naszą pozycję. Strzęp słonecznej tarczy, łapany przez przelatujące chmury w południe, dopowiada resztę ostatnia setka mil! Przeszliśmy Pacyfik w ciągu czterdziestu pięciu dni. Niesłychane! Niepojęte!
Już więc jutro! Już jutro zobaczę ląd, Krystynę, San Francisco. Już jutro spadnie na mnie deszcz listów, jakie się przez tygodnie gromadziły
linię, na której, gdzieś bliżej lub dalej, kołyszą się "Nord", Myszołów i ja.<br><br> Czterdziesty piąty dzień w oceanie. Witaj, słońce! Mam nadzieję, że tym razem nie opuścisz już nas do końca podróży. Nie ma wątpliwości, że dobijamy do mety. Wczorajszy samolot wskazał nam drogę do domu. Nocne namiary kieszonkowym namiernikiem, konającym od wilgoci, potwierdzają naszą pozycję. Strzęp słonecznej tarczy, łapany przez przelatujące chmury w południe, dopowiada resztę ostatnia setka mil! Przeszliśmy Pacyfik w ciągu czterdziestu pięciu dni. Niesłychane! Niepojęte!<br> Już więc jutro! Już jutro zobaczę ląd, Krystynę, San Francisco. Już jutro spadnie na mnie deszcz listów, jakie się przez tygodnie gromadziły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego