A to to co? - spytał z zaciekawieniem Karolek, wskazując aparaturę obok skrzynki. - Do czego?<br>- A właśnie! - westchnął Janusz, na nowo popadający w przygnębienie. - To jest właśnie ten problem. Skrzynkę, uważacie, postawimy na torze i będzie sobie cykała. Ale samo cykanie to mało, trzeba podejść psychologicznie. Cyka, to cyka, pokażemy ją konduktorom czy tam maszyniście, znajdzie się dwóch odważnych, wyniosą ją w pole i cześć pracy! Co nam z budzika mojej babki w polu? Musi się zdarzyć coś, co ich gwałtownie wystraszy, tak żeby narobili krzyku i sami zaczęli pryskać w las... Ci konwojenci też. Ona musi zacząć nagle coś robić, jakoś