niezależnym. Wolał towarzystwo tych, którzy się stoczyli, którym można było w jakiś sposób pomóc, niż tych, którzy byli na świeczniku. Gdyby się ugiął przed komuną, na pewno zrobiłby o wiele większą karierę - twierdzi przyjaciel. - Nigdy nie widziałem go przy pracy. Gdy przychodziłem do pracowni, zaraz przestawał malować. Pojawiała się kawa, <orig>koniaczek</>. O sztuce nie lubił mówić, częściej pojawiał się temat kobiet. Miał powodzenie, choć nie dbał o swój <orig>image</>. Miał masę dłuższych i krótszych znajomości. Bywało, że spotykał się z kilkoma kobietami w jednym czasie - opowiada Zygmunt Rzadkosz.<br><br><tit>Kobiety</><br><br>Jedna z jego kobiet z Paryża, po śmierci Staszka przywiozła do Nowego