sprawy religii oraz moralności są to sprawy prywatne i subiektywne, więc należy je w komunikacji publicznej pominąć. Jest to zasada niemądra i społecznie szkodliwa, a stosowana w przypadku Karola Wojtyły daje wręcz absurdalne rezultaty. Pisze się wtedy o nim jako o polityku, społeczniku, obrońcy praw człowieka, filozofie, poecie, kajakarzu, podróżniku, konserwatyście, progresiście, ale nie jako o kapłanie, Następcy Piotra i Wikariuszu Chrystusa. I każdy taki opis jest strukturalnie karykaturalny. W jakiś sposób rozmach tego pontyfikatu, który nie waha się wkroczyć z ewangelicznym orędziem na obszary ekonomii, polityki, kultury, obnaża analityczną płytkość kultury liberalnej. Pozwolę sobie sparafrazować: Papieża nie da się zrozumieć