Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
na drewnianej rękojeści. Wciąż się śmiejąc, wbił sobie nóż w brzuch, śmiejąc się padł na kolana i śmiał się jeszcze, gdy jego maska uderzyła o ziemię.
Wtedy śmiać się także zaczęli jego towarzysze.
*
- Bracie...
Doron podniósł głowę. Słońce oślepiło go na chwilę tak, że na początku ujrzał przed sobą jedynie kontur człowieczej postaci.
- Przyszedłem złożyć ci pokłon.
- Witaj, bracie.
Naprzeciw niego stał Olgomar. Wysoki, barczysty, ciemnoskóry. Na jego policzku, niczym wykonany mistrzowską ręką tatuaż, zielenił się mały liść. Znamię, które pojawiło się w chwili, gdy spadała ostatnia warstwa cielęcej skóry osłaniającej Pięść Gaju.
- Witaj.
Przez chwilę trwali w bezruchu, patrząc sobie
na drewnianej rękojeści. Wciąż się śmiejąc, wbił sobie nóż w brzuch, śmiejąc się padł na kolana i śmiał się jeszcze, gdy jego maska uderzyła o ziemię.<br>Wtedy śmiać się także zaczęli jego towarzysze.<br>*<br>- Bracie...<br>Doron podniósł głowę. Słońce oślepiło go na chwilę tak, że na początku ujrzał przed sobą jedynie kontur człowieczej postaci.<br>- Przyszedłem złożyć ci pokłon.<br>- Witaj, bracie.<br>Naprzeciw niego stał Olgomar. Wysoki, barczysty, ciemnoskóry. Na jego policzku, niczym wykonany mistrzowską ręką tatuaż, zielenił się mały liść. Znamię, które pojawiło się w chwili, gdy spadała ostatnia warstwa cielęcej skóry osłaniającej Pięść Gaju.<br>- Witaj.<br>Przez chwilę trwali w bezruchu, patrząc sobie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego