zupełnie inaczej niż zapiekana sarenka w myśliwskiej restauracji na Warszawskiej Starówce. Po prostu bomba. Z powodu jeleni mauritianie mają jednak kłopot. Choć sami obżerają się jelenim mięsem, to dla własnych niemowląt mleko muszą sprowadzać z zagranicy. Jeleni wszak się nie doi (to przewaga krów nad dziczyzną). Z powodu oddalenia od kontynentu afrykańskiego na Mauritius sprowadza się jedynie mleko w proszku. Z drinkami jest podobnie. Kto spróbuje popularnej Pina Colady z pewnością będzie miał wrażenie, że wypił Bebiko z rumem.<br><br>Rum z kapuchą<br>W tutejszych knajpkach nietrudno poczuć się milionerem. Homary, langusty, ryby wszelkiego autoramentu, krewetki wielkości porządnego śledzia. Tanio jak barszcz