łeb?" "też nie", "to masz tu stówę, leć, ale gazem, do sklepu z farbami, kupisz pędzel i puszkę białego lakieru. Napiszesz lakierem, litery mają być po byku, na tym fiacie, o, widzisz, słowo WANDA. Na jednych drzwiach, na drugich i na masce. Reszta forsy dla ciebie", "nie lepiej DUPA?", "chcesz kopa?", "nie", "to biegiem", "panie Staszek...", "co?", "wałów sto" - wrzasnął triumfalnie chłopak i umknął z zasięgu mojej prawej nogi. Wróciłem do kamienicy, byłem pewny, że Poldek wykona dobrze swoją robotę, uważałem go za fagasa idealnego; umiłowanie gotowizny, nabożny strach przed władzą i wentylacja własnej godności wykrzykiwaniem słów w jego mniemaniu sprośnych