Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 10.23
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
ulicach było mnóstwo milicjantów. Zatrzymano napastników i w kajdankach odwieziono ich na posterunek. Mnie poproszono, żebym przyjechał na komendę i napisał skargę o pobicie. Zrobiłem to, a po 5 minutach przyszedł oficer i oświadczył, że to ja jestem sprawcą. Miałem jakoby napaść na dwóch mężczyzn, powalić ich na ziemię i kopać. Tak trafiłem do aresztu. Stamtąd, już w nocy, karetka pogotowia zabrała mnie do szpitala (z objawami wstrząsu mózgu - red.). Potem mnie uwolnili. Swietłanie Kalinkinie, która czekała na mnie przed komendą i pytała, gdzie jestem, powiedzieli: "Nie znamy żadnego Szeremieta, taki tu nigdy nie przychodził".

Na Białorusi działacze opozycji są bici
ulicach było mnóstwo milicjantów. Zatrzymano napastników i w kajdankach odwieziono ich na posterunek. Mnie poproszono, żebym przyjechał na komendę i napisał skargę o pobicie. Zrobiłem to, a po 5 minutach przyszedł oficer i oświadczył, że to ja jestem sprawcą. Miałem jakoby napaść na dwóch mężczyzn, powalić ich na ziemię i kopać. Tak trafiłem do aresztu. Stamtąd, już w nocy, karetka pogotowia zabrała mnie do szpitala (z objawami wstrząsu mózgu - red.). Potem mnie uwolnili. Swietłanie Kalinkinie, która czekała na mnie przed komendą i pytała, gdzie jestem, powiedzieli: "Nie znamy żadnego Szeremieta, taki tu nigdy nie przychodził".&lt;/&gt;<br><br>&lt;who1&gt;Na Białorusi działacze opozycji są bici
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego