stron, jakby zastygł z przerażeniem na twarzy i nie mógł wykrztusić ani słowa. Policja odgrodziła ludzi kordonem od palącego się budynku, bliżej stali tylko bezradni strażacy. Nagle okrzyk przerażenia przeszedł przez tłum - z ognia wyłoniła się jakaś kobieca postać. Cała w płomieniach wybiegła przed tłum i upadła, wyjąc przeraźliwie. Pękł kordon, ludzie rzucili się do przodu, ale tylko na moment, bo kolejny wybuch targnął powietrzem i odrzucił ich w tył. Swąd palącego się ciała. Płacz, szloch, jęki zrozpaczonych ludzi, opętańcze wymawianie imion. Naraz kolejna postać z palącą się głową i świetlistymi oczodołami zatoczyła się przed zawaloną ścianą. Krzyki, żeby ratować, czymkolwiek