i niechętną. - Nie ma nogi. Zupełnie jak modna rzeźba.<br>- Przestań.<br>- Ile dni niosły go fale? I już nie razi, jednoczy się z ziemią, po której chodzimy. Zadziwiająco szybko się odczłowieczył.<br>W podmuchach wiatru niosło się pojękiwanie gongu jak podzwonne, z hotelu wzywano na lunch.<br><gap reason="sampling"><br>Deszcze, ulewy monsunowe nie zniszczyły dróg, koryta górskich rzek powysychały, płytka, roziskrzona woda mełła się pod kołami auta. Zdawało im się, że opony z ulgą zanurzały się w bystrzynę prążkującą żółty, denny piasek. Przebijali się między górami o ścianach brunatnoczerwonych jak zakrzepła krew. Zbite cierniste krzewy porastały stok. Ziemia wypalona suszą, stratowana wiatrami, wydrapana, odmieciona świeciła po