Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Narrenturm
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2002
diabeł. - Żywo, żywo!
Zamachnął się, cisnął pochodnię na strzechę szopy. Pochodnia stoczyła się po mokrej słomie, zasyczała w błocie. Czech zaklął.
Zaleciało dymem i pożarem, ponad dachy stajni wystrzelił płomień, kilku Czechów wywodziło stamtąd tupiące konie. Znowu huknęły strzały, rozbrzmiał wrzask, łomot, walczono, jak można się było domyślić, przy szpitalnym kościele, z kościoła właśnie, z okienek wieży i z okien chóru strzelano z kusz i hakownic, biorąc na cel wszystko, co się ruszało.
U wejścia do płonącego budynku medicinarium leżał oparty o mur bożogrobiec. Był to brat Trankwilus. Mokry habit tlił się na nim i parował. Mnich oburącz trzymał się za
diabeł. - Żywo, żywo!<br>Zamachnął się, cisnął pochodnię na strzechę szopy. Pochodnia stoczyła się po mokrej słomie, zasyczała w błocie. Czech zaklął. <br>Zaleciało dymem i pożarem, ponad dachy stajni wystrzelił płomień, kilku Czechów wywodziło stamtąd tupiące konie. Znowu huknęły strzały, rozbrzmiał wrzask, łomot, walczono, jak można się było domyślić, przy szpitalnym kościele, z kościoła właśnie, z okienek wieży i z okien chóru strzelano z kusz i hakownic, biorąc na cel wszystko, co się ruszało. <br>U wejścia do płonącego budynku medicinarium leżał oparty o mur bożogrobiec. Był to brat Trankwilus. Mokry habit tlił się na nim i parował. Mnich oburącz trzymał się za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego