zaraz wrócę.<br>Nagle zerwał się z dyrwanu i ostrożnie, na palcach, jakby biegł po rżysku, skoczył za odchodzącym mężczyzną. Pan Staś trochę się zdziwił, ale nie za bardzo. Przewrócił się na drugi bok, poszukał w kieszeni kabszuka z samosiejką. U Korsaków znów płakał ktoś żałośnie.<br>Mężczyzna w ciemnym ubraniu szedł koślawą drogą w stronę rzeki. Szedł krokiem leniwym i niezdecydowanym. Stawał czasem nagle jak gdyby w pół słowa, patrzył w lewo, w prawo, przecierał białą ręką czoło. W górze i w dole, wszędzie dokoła gwizdały ptaki. Długie chłodne cienie drzew wisiały jak parasole nad Jaskulą. Stary Burba, okryty wyszarzałym kożuchem, brodził