wieczory jesienne, zasypie się na amen.<br> - Kapelusz. Chłop bez kapelusza jest jak koń bez podkowy.<br> Niby idzie, a nie słychać go, rozmawia z sąsiadem, a sąsiad rozgląda się po sadzie, jakby ktoś do niego mówił z rdzenia jabłonki, z gruszkowej dziupli, skąd wyglądają ledwie opierzone, z żółtymi zajadami na dziobach kosy.<br> Niby jest, bo przecież nie stał się sikorką skaczącą po gałązce, zieloną gąsienicą pełznącą po liściu, liściem prześwietlonym przez słońce do ostatniej żyłki, nie stał się boćkiem klekocącym na kalenicy domu, padalcem rozrywanym przez młode bocianięta, ropuchą wyglądającą z dziury po cegle wykruszonej z podmurówki, tą dziurą, przez którą nie