bawić gościa innego, za dwie godziny przyjdź, drogi kolego, odszedłem, lecz Robert zawołał mnie znowu, przepuścił przez progi plugawego domu, wskazał na tapczan, spała na nim goła żona, ma Wanda, z twarzyczką anioła". Powoli opuszczał inżynier gatki, a mówi przy tym "Wando - krzyknąłem - moja żono słodka, mruknęła czule jak syjamska kotka, oczka piąstką przetarła, ziewnęła lubo, nim mnie poznała, trwało to dość długo, lecz gdy poznała, to dziko wrzasnęła i szybko pod kołdrę się goła wsunęła, a Robert potworny zdarł jej kołdrę z twarzy i rzekł: niech mąż twój sobie z tobą pogwarzy, już miałem Roberta uderzyć sierpowym, kiedy on schował