Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
Burmistrz odpowiedział powoli:
- Zrozumieliśmy.
I nie czekając skinął na sekretarza, by umowę co żywo spisywał, bo już karczmarz wnosił znowu pełen dzban wina.
Rycerz podpisem swym zgodę przypieczętował, rajcy skłonili się i wyszli, a Dietrich pił i cieszył się, że zakpił sobie z ludu ostródzkiego.

Kowal Grabosz stał pochylony nad kowadłem i mocno trzymał w dłoni rozpalone żelazo, kując zawzięcie. Na progu siedziała kowalicha z dzieckiem na ręku. Dzieci kowalowie mieli trzynaścioro, roboty więc zawsze dość było dla obojga, a czasu zawsze za mało. Dwaj starsi chłopcy kręcili się wprawdzie cały dzień po kuźni, ale daleko im jeszcze było do siły
Burmistrz odpowiedział powoli: <br>- Zrozumieliśmy. <br>I nie czekając skinął na sekretarza, by umowę co żywo spisywał, bo już karczmarz wnosił znowu pełen dzban wina. <br>Rycerz podpisem swym zgodę przypieczętował, rajcy skłonili się i wyszli, a Dietrich pił i cieszył się, że zakpił sobie z ludu ostródzkiego. <br><br> Kowal Grabosz stał pochylony nad kowadłem i mocno trzymał w dłoni rozpalone żelazo, kując zawzięcie. Na progu siedziała kowalicha z dzieckiem na ręku. Dzieci kowalowie mieli trzynaścioro, roboty więc zawsze dość było dla obojga, a czasu zawsze za mało. Dwaj starsi chłopcy kręcili się wprawdzie cały dzień po kuźni, ale daleko im jeszcze było do siły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego