mojej powieści jest niejaki Izydor Mojżeski, nazwisko prawdziwe, nosił je przywódca partii powstańczej, majster giserski z odlewni Turkkego. W pierwszych dniach insurekcji Mojżeski zorganizował oddział złożony z robotników i miejscowych inteligentów. Nieszczególnie powojowali, stoczyli kilka potyczek, Moskale rozbili oddział, a sam Mojżeski czmychnął za kordon.<br>- To wszystko? 3 lutego 1863 kozacy Czengierego, Węgra w służbie carskiej, doszczętnie spalili Wrzosów, cała ta ruchawka psu na budę się zdała - sarkastycznie rzucił Jassmont.<br>Tłuste policzki Szyca zsiniały od napływu krwi, pochylony nad świecą dyszał z oburzenia. - Ja też się pytam, i co z tego, że kozunie spalili miasto? Co z tego? Nam Polakom trzeba