pożarnej, zajrzał nawet na cmentarz, ale nigdzie nie mógł znaleźć człowieka w berecie i granatowej wiatrówce, tajemniczego mężczyzny, który wczoraj pod basztą wystawił go na tak ciężką próbę. Z tej próby mały inspektor wyszedł wprawdzie z honorem, ale teraz musiał za to płacić.<br>Gdy mijał bramę, na skarpie ujrzał białą kozę. Wyszczerzył do niej zęby, a gdy biała wychowanica dziadka w odpowiedzi zabeczała, pokazał jej język. W ten sposób ulżył sobie.<br> - Tobie to dobrze, nie musisz szukać Tajemniczego.<br>Koza beknęła przeciągle, a w dowód zupełnego braku zainteresowania sprawami młodych detektywów pokazała mu ogon. Perełka minął bramę, wszedł na dziedziniec. Wielki, kamienny