się pan przekona, drogi panie Sotelá.<br>Nazwisko moje wymówił z francuska, co brzmiało jak "<foreign>sautez lá</>". Był w tym odcień ledwie dostrzegalnej ironii, na którą musiałem, rzecz prosta, zareagować.<br>- Polacy nie skaczą - powiedziałem. - Polacy kroczą do wytkniętego celu.<br>Amblard wziął to za dowcip i zarechotał rubasznie. Śmiał się pobekując jak kozioł. Zresztą, jeśli przyjąć, że każdy człowiek przypomina jakieś zwierzę, muszę stwierdzić, że Amblard miał w sobie właśnie coś wyraźnie koziego. Nosił jasną, jedwabistą bródkę, a włosy rozczesywał na boki i układał je w rożki po obu stronach głowy. Nos miał nieco spłaszczony, o dużych, brzydkich nozdrzach, Mówił niewyraźnie i z