roli ministra wojny, nie potrafił wyzbyć się mentalności buntownika. Był zbyt bystry, by samemu ogłaszać się prezydentem. Wiedział, że gdy tylko zasiadłby na tronie, miałby przeciwko sobie wszystkich. Nie zrobił jednak nic, by Afgańczycy przestali postrzegać go jako Tadżyka. Dalej zachowywał się jak konspirator. Otoczył się wyłącznie swoimi towarzyszami broni, krajanami z Pandższiru. Innym nie ufał. Ten monopol Pandższirczyków nie podobał się zazdrosnym Pasztunom i wojowniczym Uzbekom, a nawet samym Tadżykom pochodzącym z innych klanów i dolin. Ale zamiast ich do siebie przekonać, wolał walkę. To było pierwsze, co przychodziło mu do głowy, wydawało się rozwiązaniem naturalniejszym, uczciwszym. Był zbyt silny