ŻAŁOBNY</><br><br>...Wyrychtujemy ci, chłopaczku, trumnę,<br>Tak jak się patrzy - niewielką a szczelną.<br>Przez górskie łąki i przez lasy szumne<br>Na barkach skrzynkę poniesiem śmiertelną.<br><br>Jakże tu ziemi oddać młodziutkiego<br>I bezbronnego tak, który zaufał...<br>Odstąpim prędzej od dołu czarnego -<br>Nie, nie oddamy go, niech nadal ufa.<br><br>Ścigani płaczem i wronim krakaniem,<br>Z truchłem, pobledli, pójdziemy przed siebie...<br>Ojciec zawróci i matka odstanie,<br>Obłędnym okiem tocząca po niebie...</><br>. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . <br><br><div type="poem" sex="m"><tit>PIEŚŃ O ZAGŁADZIE</><br><br>Jak lekko, żwawo skacze rtęć<br>I rośnie słupek w termometrze -<br>Trzydzieści siedem, kresek pięć!<br>Ach, tak niewinnie się zaczyna!<br>Tylko oddechy coraz prędsze,<br>I pod oczami sine piętna...<br>Jak po drabinie