wyobrażające sceny z historii, lub literatury. Po odniesieniu sukcesu, nagradzanego sutymi oklaskami, i zapadnięciu kurtyny, aktorzy przebierali się do następnego "żywego obrazu", a widownia skracała sobie czas oczekiwania rozmową i poczęstunkiem. Przypuszczam, że panna Władysława szczególnie pięknie w tych obrazach musiała wypadać, czy to jako Wanda, "co nie chciała Niemca", królowa Jadwiga, zaślubiająca Jagiełłę, czy też jako Lukrecja Borgia, trująca...kogokolwiek. Ale to są już tylko moje domysły, bo, być może, była jedynie reżyserem owych spektakli. Przypuszczam też, że najintensywniej przeżywał odbiór interpretowanych przez nią postaci, jeżeli je osobiście interpretowała, mój ojciec. Była młodsza od niego o bez mała dwadzieścia lat