co sam stworzył nowy gatunek ekspresji i sam do końca wyczerpał.<br>- Paganini! - powiedziałem. - Mistrz jednej struny!<br>Już dniało, więc zobaczyłem jej twarz, zmęczoną, postarzałą o dziesięć lat.<br>- Witku, to jest głos mojego sumienia.<br>Chyba już w ogóle nie zasnęła, ja tylko, niestety. Rano słyszałem, jak krząta się po domu, była krótko z psem, w pewnym momencie przyszła do mnie, przysiadła na brzegu łóżka, spytała, czy śpię, odmruknąłem, że fifty-fifty; jeszcze chwilę czekała, które fifty przeważy; pogłaskała mnie jak dziecko, powiedziała, że pójdzie się przejść. Wtedy ocknąłem się i oparłem na łokciach, byłem po tej nocy skonany, ale wiedziałem, że ryzyko