min! - wyartykułował wizgliwie, ale wcale wyraźnie pekińczyk, kurczowo wczepiony w but Geralta. - Widź-min-min. Sukin-syn! <br>- Odczep się - rzekł przez zaciśnięte zęby. - Odczep się od buta, bo kopnę cię w dupę.<br> Barbegazi zagaworzyły głośniej, gwałtowniej i groźniej. W ciemnościach coś zaryczało. Geralt nie wiedział, co to było. Brzmiało jak krowa, ale wiedźmin szedł o każdy zakład, że krowa to nie była.<br>- Widź-min, sukin-syn.<br>- Puść mój but - powtórzył, z trudem panując nad sobą. - Przyszedłem tu bezbronny, w pokoju. Przeszkadzasz mi...<br>Urwał i zakrztusił się falą obrzydliwego fetoru, od którego oczy łzawiły, a włosy zwijały się w kędziorki.<br>Wpity w