Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
chodzisz po kominkach.
Jassmont przygładził włosy, powiesił kurtkę, lśniła wilgocią. - Mówisz, że po kominkach, całkiem jak Piłsudski na zesłaniu - próbował jej niepokój obrócić w żart.
- Piłeś.
Jassmont tajemniczo cmoknął. - Coś niecoś.
- Znowu ktoś po strychu chodził, bałam się.
- Nikt nie chodził, to myszy harcowały - objął ją łagodnie, przytulił. Jaka ona krucha. Drżała, czuł to, pocałował w policzek, który wydawał się młodszy niż jej włosy. Pachniała jak dziewczyna.
- Przy tobie wiem, że myszy, ale jak ciebie nie ma, to do głowy przychodzą mi niestworzone rzeczy, taka jestem słaba.
- Głupstwo, najgorsze za nami. Jeszcze kilka tygodni, poczekajmy do Bożego Narodzenia. Sowieci muszą ruszyć
chodzisz po kominkach.<br>Jassmont przygładził włosy, powiesił kurtkę, lśniła wilgocią. - Mówisz, że po kominkach, całkiem jak Piłsudski na zesłaniu - próbował jej niepokój obrócić w żart.<br>- Piłeś.<br>Jassmont tajemniczo cmoknął. - Coś niecoś.<br>- Znowu ktoś po strychu chodził, bałam się.<br>- Nikt nie chodził, to myszy harcowały - objął ją łagodnie, przytulił. Jaka ona krucha. Drżała, czuł to, pocałował w policzek, który wydawał się młodszy niż jej włosy. Pachniała jak dziewczyna.<br>- Przy tobie wiem, że myszy, ale jak ciebie nie ma, to do głowy przychodzą mi niestworzone rzeczy, taka jestem słaba.<br>- Głupstwo, najgorsze za nami. Jeszcze kilka tygodni, poczekajmy do Bożego Narodzenia. Sowieci muszą ruszyć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego