w pełni świadomość przyswajanych dzieł. Jeżeli co ryzykowała, to właśnie błyskotliwe drobiazgi z epoki swego warszawskiego maestro. "Popisowe kawałki", produkowane ongi podczas rautów na ratuszu przez "pierwszą adeptkę skrzypiec miejscowego konserwatorium", "osobistą pupilkę" mistrza; "kawałki", od których jej samej szumiało w głowie jak od wina. Maestro pochwalał ten szum. Mawiał, krygując się i kręcąc spiczastego wąsa: <br>- Tak, tak, du sentiment, ma belle Rose!... Dwunastki, szesnastki, treliki, appoggiatury, na tym rozumieją się specjaliści. Le public natomiast chętnie wybacza wszelkie uchybienia - zwłaszcza tak pięknej młodocianej artystce - jeżeli utwór podany będzie z ogniem! Du coeur, avant tout. A na zakończenie - o, tak, oderwiesz pani