plecy dziecka, jeszcze przed chwila zimne i sztywne, są już niemal gorące i nagle czuję, jak jego ciało mięknie, poddaje się, rozpływa na twardej leżance. Ona patrzy na mnie niemal z triumfem, jakby chciała mi powiedzieć - "Nauczyłaś się czegoś dzisiaj". U nosa wisi jej kropelka płaczu, kształtna, przezroczysta, błyszcząca jak kryształ owy żyrandol. Co tak piszczy? Rozprasza mnie. Cholera. Wierci mi dziurę w głowie. Co to jest? Co tak nieznośnie piszczy... Jest! Wreszcie! Mam ja. Leżała obok fotela. Naciskam zielony guzik, nie mogę zrobić kroku. Dlaczego nie mogę? Cholera, to te spodnie zsunięte do kolan. Siadam z impetem na fotelu, przede