Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
garści, mając u stóp sporo przeróżnych czasopism żeglarskich. Idylla na całego.
Dawszy, co się należy ciału, dla ducha wyświetliliśmy mój film w skróconej telewizyjnej wersji Solo to Japan. Oglądany z perspektywy półrocznej wydawał mi się czymś niesłychanie odległym. Krystyna w lei, tańce, zarysy Molokai, ja sam z ogoloną głową i krzaczastą brodą. Ale dla gospodarzy, ich dziatwy, w tym Rosemary, na której urodziny w dniu jutrzejszym zostałem zaproszony, był wielką atrakcją. Uważam, że zasłużył na to.
- Andy, wybij sobie to z głowy. Nie ma żadnych "May Storm". Nie ma, nie istnieją. Powietrze, wozduch - Wilson był aż czerwony z podniecenia - Andy, ja
garści, mając u stóp sporo przeróżnych czasopism żeglarskich. Idylla na całego.<br> Dawszy, co się należy ciału, dla ducha wyświetliliśmy mój film w skróconej telewizyjnej wersji Solo to Japan. Oglądany z perspektywy półrocznej wydawał mi się czymś niesłychanie odległym. Krystyna w lei, tańce, zarysy Molokai, ja sam z ogoloną głową i krzaczastą brodą. Ale dla gospodarzy, ich dziatwy, w tym Rosemary, na której urodziny w dniu jutrzejszym zostałem zaproszony, był wielką atrakcją. Uważam, że zasłużył na to.<br> - Andy, wybij sobie to z głowy. Nie ma żadnych "May Storm". Nie ma, nie istnieją. Powietrze, wozduch - Wilson był aż czerwony z podniecenia - Andy, ja
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego