kroki tuż przed krzakiem, za którym leżała ukryta. "Panie Adasiu! - zawołała zduszonym głosem. - Jestem tutaj!" Wtedy stało się coś dziwnego: idący przystanął na jeden moment, jak gdyby badał, skąd głos pochodzi, zdumiony zapewne, że pochodzi jakby spod ziemi, po czym nagle począł uciekać przedzierając się na oślep. przez czeredę gęstych krzewów. Pannę Wandę ogarnęło przerażenie.<br><page nr=88> Skoro to nie Adaś, więc zapewne był to ten drugi - człowiek-widmo. Nie wiedziała, co począć? Czy biec do domu po pomoc, czy wołać o nią donośnym krzykiem? Zanim nadbiegną z pomocą, może się stać coś złego... Zrozumiawszy, że tajemniczy człowiek uciekł, przestała go się obawiać