winnicy, lecz winnic morza, tej rozfalowanej przestrzeni wzgórz, na których weselą się zielenią lub złotem zmasowane szeregi winnych, soczystych krzewów. Płyną z naszej wyobraźni wprost do sztuki, to prawda, ale sztuką można też nazwać wszystko to, co dzieje się tam, w ziemi i na ziemi, w chłonących słońce owocach tych krzewów, w których dokonuje się właśnie ów pierwszy cud natury, czyli dojrzewanie grona, soku i drożdży. Mówimy, sztuka, bo mamy tu na myśli symbiozę pracy przyrody i pracy człowieka, który przez cały rok musi się trudzić, by założywszy winnicę na odpowiedniej ziemi (gleby ubogie, półskaliste), w odpowiednim miejscu (temperatura, wilgotność, nasłonecznienie