zaczęły się otwierać, zewsząd jęły dobiegać jakieś pytania i okrzyki, a na domiar złego z jadącej tyłem taksówki wyskoczył umundurowany milicjant z pistoletem w dłoni. Tego już było doprawdy za wiele!<br>Szarpnięty panicznym przerażeniem Lesio skoczył przed siebie wprost w czarną, nieznaną, zadrzewioną przestrzeń!<br>Pędził po wertepach, przedzierał się przez krzewy i zarośla, potykał o jakieś korzenie, przez cały czas nie wypuszczając z rąk młota, pamiętając, iż dla zamaskowania zbrodni bezwzględnie musi go wrzucić do Wisły. Broń Boże nie gubić byle gdzie!<br>Pościg za nim nie ustawał. Co gorsza, skądś, z dala, dobiegł jego uszu dźwięk, który zmroził mu krew w